We wtorek, 21 kwietnia, odbyło się spotkanie liderów związkowych z Polskiej Grupy Górniczej z wicepremierem Jackiem Sasinem oraz prezesem Tomaszem Rogalą. Rozmowy dotyczyły wdrożenia programu ratunkowego dla spółki. Jak zdradził jeden z uczestników rozmów przedstawioną alternatywą jest ogłoszenie upadłość spółki.
PGG jeszcze przed pandemią koronawirusa była w bardzo trudnej sytuacji. Prawdziwe kłopoty zaczęły się jednak wraz kryzysem wywołanym przez pandemię. Drastycznie spadło zapotrzebowanie na energię elektryczną, a więc również i na węgiel.
W minionym tygodniu zarząd PGG zaproponował skrócenie tygodnia pracy do czterech dni oraz obniżenie wynagrodzeń o 20 proc. Zmiany miałyby obowiązywać przez trzy miesiące. Tym samym spółka mogłaby skorzystać z pomocy w ramach tzw. tarczy antykryzysowej.
Na takie rozwiązanie nie chcą się jednak zgodzić związkowcy, którzy przedstawili własne (zdaniem zarządu PGG daleko niewystarczające) propozycje programu ratunkowego. Obydwie strony przy udziale wicepremiera Jacka Sasina spotkały się we wtorek.
- Podczas spotkania jeszcze raz przedstawiono nam propozycję pracodawcy. Nie dostaliśmy żadnej innej propozycji niż ta przy której podejmowaliśmy decyzję, o tym, że nie podpisujemy tego porozumienia. Usłyszeliśmy, że albo je podpiszemy i da to spółce oddech na trzy miesiące albo spółka ogłosi upadłość – zdradza kulisy spotkania jeden ze związkowców.
- Usłyszeliśmy też, że nie ma żadnej możliwości, żeby polski węgiel był spalany, bo energia elektryczna z zachodu jest tańsza i nie ma możliwości, żeby spółki energetyczne ponosiły takie koszty. Stoimy przed trudnym wyborem. Nawet jeśli podpiszemy porozumienie to PGG czeka i tak głęboka restrukturyzacja, która będzie wiązała się zamknięciem części kopalń. Dlatego nie jest wykluczone, że nie podpiszemy tego porozumienia i nie będziemy odwlekać nieuniknionego – dodaje nasz rozmówca.
W ciągu najbliższych dwóch dni związkowcy mają podjąć decyzję w tej sprawie. Wspólne stanowisko ma być znane w czwartek 23 kwietnia.
Źródło: nettg.pl